
Wielka szkoda, że Przemysław Czarnek nie podjął wyzwania i nie wziął udziału w żadnej debacie. A było ich wiele: o czasie pracy nauczycieli, o rażąco niskich wynagrodzeniach, o zdrowiu psychicznym, o roli rodziców w oświacie, o sytuacji pracowników niepedagogicznych, o niedoinwestowaniu edukacji, o biedzie na uczelniach, o tym, jak oceniają edukację uczniowie, w jakich warunkach się uczą, a w ostatnim dniu: o przeładowanych i anachronicznych podstawach programowych (temat szczególnie adresowany do ministerialnych urzędników). Miasteczko dawało też okazję, aby powiedzieć nauczycielom dobre słowo. Dobre słowo ministra, choć nielubianego, było bardzo oczekiwane przez uczestników debat. Byłoby to zachowanie fair.